Geoblog.pl    padusia    Podróże    2006 - Byle do Tallina    W drodze nad Pajpus
Zwiń mapę
2006
18
wrz

W drodze nad Pajpus

 
Estonia
Estonia, Suurpea
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 911 km
 
Trasa:
*rower: Suurpea - Vinistu - Kasispea - Palmse - Vitna - Rakvere - Tudu - Tudulinna; 126,44 km
*autobus: Tudulinna - Mustvee

Poranne zebranie się i w drogę z planem dokończenia tego, co wczoraj się nie udało: objechanie półwyspu. Po jakiejś godzinie pierwszy sukces. Objechaliśmy półwysep dookoła i znaleźliśmy największy eratyk w PN Lahemaa, który znajduje się w Kasispei. Paweł sobie wszedł na niego, a ja sobie popatrzyłam z dołu :D I wystarczyło mi to w zupełności.

Kolejny cel: Palmse, od którego niby powinno się rozpoczynać zwiedzanie parku, bo można dostać ładne mapki. My na Palmse zakończyliśmy pobyt w PN Lahemaa, a mapkę i tak wzieliśmy. Nic ciekawego nie ma oprócz informacji turystycznej, której zazdrościć może nie jedna stolica. Razem z informacją - muzeum tego regionu, wielkie mapki terenu i różne ciekawostki na temat całego wybrzeża Bałtyku. No i w drogę do Rakvere...

Rakvere: jak dojechaliśmy do tej miejscowości to na liczniku rzucało się w oczy 80 km i była godzina 15. Więc szanse na zobaczenie dzisiaj wieczorem Pejpusu były spore. Od razu po wjeździe do miasta skierowaliśmy się na zamek, na straży którego stał wielki metalowy byk. Jak się okazało byk to taki symbol, znak rozpoznawczy tego miasta ( coś ala poznańskie koziołki?:D ). Wielka chęć zwiedzenia zamku odeszła mi zaraz jak weszliśmy schodkami do góry i się okazało, że trwa jakiś remont i zamknięte wszystko :) Nie ma jak to być pod koniec sezonu.. Po próbie zwiedzania udaliśmy się do centrum urządzone z "nowoczesnym rozmachem". Najlepsze z tego centrum były różnokolorowe krówki stojące na straży placu ze wsyztskich stron. No i każda inna :))) W centrum posiłek na ławce i lenistwo, które przedłużyło się do 2 h :))

Z Rakvere już prosta droga nad Pejpus. Więc ruszyliśmy. No i schody nr 1 na tej trasie zaczęły się w Tudu, gdzie ku wielkim staranią znalezienia sklepu spożywczego na pierwsze i za razem ostatnie tego dnia zakupy upewnialiśmy się, że jest to nie możliwe. Wszystkie zamknięte. Więc trzeba jechać dalej.. Przy wyjeździe ubraliśmy się ciepło bo znó zaczęło "pizgać" porządnie. No i po chwili jechałam pierwszy raz w mgle o zmroku :))) Biała poświata wszędzie dookoła i tylko nasze lampki widać. Z czasem mgła opadła a droga raz gorsza, a raz lepsza zameniła się w super zła. Tak złą, że P121 była lepsza :D Bez wcześniejszego uprzedzenia tzn. bez znaku o robotach drogowych wjechaliśmy naglę na jakieś kamienie. Trzeba zaznaczyć nie żwir, tylko kamienie o srednicy dobrych 1-3 cm ;) Więc przyjemna jazda w ciemnościach po asfalcie nagle zmieniła się w katorgę i postanowienie znalezienia w szybkim tempie jakiegoś noclegu w lesie. Szukając jakiegoś miejsca i męcząc się coraz bardziej musialiśmy zatrzymywać się co jakąś chwilę, bo na drodze nagle pojawiały się jakieś tiry nie wiadomo skąd. Wcześniej prawie wogóle aut nie było, a teraz jakieś big wozy gnające po tych kamykach... Przystanek na to aż przejedzie coś i przestanie nas oślepiać i dalej w drogę.

Podczas jednego takiego postoju nagle zatrzymuje się autobus :))) No i się pyta czy nas wziąść, bo dość że jest ciemno, to taka droga jest już do samego Pejpusu tzn. jakies 20 km jeszcze:D Bez większego zastanowienia mówimy tak, ustalamy miejsce naszej wysiadki, zdejmujemy sakwy i przednie koła no i w drogę zupełnie innym środkiem komunikacji :D Pierwsza myśl, to że musieliśmy masakrycznie wyglądać na tej drodze, w totalnych ciemnościach hehe. Dwóch ludzików na rowerach o godzinie 21 na drodzę, po której ciężko się idzie :) Koleś zabiera nas do Mustvee, gdzie pomaga nam się wyładować, nie chcę zapłaty i sympatycznie życzy nam szerokiej drogi dalej. :))) Ten pozytywyny akcent dnia dodatkowo umacnia otwary sklep, w którym możemy zrobić zakupy :)))

Po zakupach marzenia o ciepłym miejscu do spania i gorącym prysznicu się spełniają, Za jakimś mostkiem pojawiła się tabliczka z łóżkiem i no szybka decyzja o spaniu tam :) Z babką szprechająca szybko się dogadałam, bo nawet na tak samo "wysokim" poziomie, jak ja mówiła po niemiecku hehe no i pierwsze co to prysznic.. Po ponad tygodniu wyjazdu wkońcu pierwsza ciepła kąpiel. :)))) Aż nie wiedziałam jak się nacieszyć z tego. No i wygodne łóżko. Poprostu to był długi i ciężki dzień, który zakończył się tak, jak wogóle nie planowaliśmy.

No i stuknęło na liczniku 1000 km :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
padusia
Ania P.
zwiedziła 6% świata (12 państw)
Zasoby: 57 wpisów57 18 komentarzy18 105 zdjęć105 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
10.08.2008 - 31.08.2008
 
 
09.09.2006 - 22.09.2006