Trasa: Haimre - Kernu - Tallinn, 95,22 km
Droga do Tallina minęła dość szybko. 70 km pokonanych na 3 tury tzn. 2 postoje na trasie, a przy okazji dobra nawierzchnia :))) No i wkońcu Tallin zdobyty:D
Na wstępie trzeba było się ogranąć i jakoś wyglądać przed wjazdem do starego miasta. Więc udaliśmy się na kilka stacji benzynowych, aż w końcu znalazła się taka z toaleta tzn Statoil :D Tam najpierw Paweł się ogarniał, aż wreszcie przyszła pora na mnie :))))) Znów mokre, ale czyste włosy na mojej głowie.
Tallin: miasto piękne, niesamowite uliczki, baszty, kamienice. I nawet ludzie nie pędzili. Spokojna stolica. Najpierw do miasta na wzgórzu, później w dół na plac z ratuszem. Zjeżdzając w dół przywitali nasz hare-krisznowcy ze swym śpiewem hehe :) Z placu ratuszowego udaliśmy się do informacji.. A tam organizacja na najwyższym poziomie. Przed informacji namiot, 2 dziewczyny z płynnym angielskim, wielka mapa, oznaczone ścieżki rowerowe i tablica z imprezami na dzisiajszy dzień. Dostaliśmy ulotki z mini przewodnikiem i pomarudziłam trochę, że głodna. No i akcja pizza :))) w pizzerni Grand Pizza czy jakoś tak :) W każdym razie była polecana na naszej ulotce. Rowerki załadowane zostawiliśmy na zewnątrz i usiadliśmy w ciepłym i dość przyjemnym miejscu. Pizzą firmową Grand najedliśmy się, a przy okazji degustowałam tutajsze piwo. Ciemne, słodkie, dość dobre w każdym razie :) Po pizzerni ostatni przejazd przez miasto, zagubienie w uliczkach i wreszcie poszukiwanie campingu. Camping znaleziony, a tam impreza motocyklowa, więc nic z spokojnego noclegu.. Jedziemy dalej... W ciemnościach po kilku próbach znalezienia jakiegoś miejsca do biwakowania wreszcie się udało. Namiot rozbity niedaleko ulicy, ścieżki rowerowej w kawałku jakiegoś lasku.