Trasa: Grenci - Tukums - Jurmała - Ryga - Baltezers, 113,54 km
Rano okazało się, że prześladująca nas droga się szybko kończy. Do Tukums dotarliśmy dość szybko. Tam zakupy i znów w sklepie nie działa moja karta. Po drodze odwiedziny bankomatu i dalej nad morze do Zatoki Ryskiej. Po drodzę przejeżdzaliśmy przez Park Narodowy Kemeru. Na jego terenie na plaży urządziliśmy sobie krótki postój przeznaczony na kąpiel. Miało być szybko (20 minut), a jednak znów za moją sprawką przeciągnęło się do ponad godziny :) Czysta plaża, kilku turystów i my biorący kąpiel w prawie ciepłym morzu ;) Znów czystość. I dalej w drogę przez Jurmałę do Rygi..
Jurmała - wielki ośrodek wypoczynkowy i uzdrowisko, ciągnie się wiele km, połaczony ścieżką rowerową z Rygą. Zwiedzać tam nie ma czego hehe. Zatrzymaliśmy się pod jednym starym kościółkiem. W środku "przepych kościelny", a zaraz przy wejściu święty biznes. Kupą karteczek, bursztynków, talizamnów i wszystko dodatkowo święcone :D Ścieżka rowerowa prowadząca przez Jurmałę nie była w najlepszym stanie, więc po chwili przerzuciłam się na jezdnie :) No i w Jurmale przeżyłam chwilę grozy, gdy prawie wpadłam pod rozpędzony autobus..
Droga do Rygi się ciągneła i ciągneła.. Już mi się jechać nie chciało, a Rygi ciągle nie ma i nie ma. W końcu gdzieś w połowie drogi z Jurmały znalazła się tablica "Ryga", wtedy zachciało mi się jechać. W Rydzę pierwszym miejscem, w które udeżyliśmy był market, w którym dokonałam ciekawych zakupów. Ciepły kurczak :> Konsumpcja przed marketem zamieniła się prawie w piknik :D Jedliśmy i jedliśmy hehe. W pewnym momencie podszedł w naszym kierunku pewien z lekka pijany gość, usiadł obok na murku i coś tam gada. Nawet nie próbowaliśmy go zrozumieć. Teksty Pawła typu "tak dużo km'' , "daleko" miały spowodować, że gość się znudzi i pozwoli nam jeść w spokoju. A tu nic hehe... W końcu dodałam od siebie podczas jedzenia drożdżówki, żę "nawet dobra". W tym momencie gościu się pyta, czy z Polski jesteśmy. No i się okazało, że od kilku minut nawija do nas Polak, który mieszka od kilku lat w Rydze. Dziwi mnie tylko fakt, że wcześniej nie zorientował się, że my też Polacy. No ale nic :) Po rozmowie z nim wyruszyliśmy pozwiedzać miasto.
Ryga - napewno łatwo do niej wjechać i wyjechać, to nie Budapeszt :D Przekroczyliśmy most i na wprost rozciągało się stare miasto. Informacja turystyczna zamknięta, więc musieliśmy zadowolić się mapką Rygi, którą dorwaliśmy w Tukums. Pojeżdziliśmy po uliczkach , byliśmy chyba we wszystkich wartych przejścia uliczkach no i można stwierdzić, że zobaczyliśmy Rygę. Oprócz jednej ulicy całe stere miasto praktycznie puste. Podobno "swoje robią" wysokie ceny lokali.
No i pora na wyjazd z Rygi i szukanie noclegu. Prosto z centrum można wyjechać na na drogę A2. Trzeba tylko jechać i jechać prosto :))) W miedzyczasie ściemniło się tak, że na głowy czołówki i lampki na tył. Po drodzę stacja benzynowa, zakup wina i w drogę... Po 20-kilku km przy zjeździe na drogę do Tallina naszym oczą ukazała się pierwsza tablica z km :))) Do Tallina 294 km czyli 3 dni jazdy :)
Nocleg miał być nad małym jeziorkiem, a wyszło znów inaczej i spaliśmy gdzieś w lesie niedaleko głównej drogi :)