Trasa: Rybacij - Morskoe - Nida - Kłajpeda - Giruliai, 99,28 km
W trasę wyruszyliśmy o 10. Wcześniej zbieraliśmy się 2 h. Po drodzę do granicy mijalismy miliony grzybiarzy. Na granicy po sprawdzeniu wiz, wyskoczyła kobitka ze swojej kanciapy i zaczyna nam tłumaczyć, że ja mogę jeszcze wjechać do Kaliningradu, a Paweł nie. Nie ma się co dziwić, jak się osobno wizyzałatwia. Zresztą plan na powrót jest inny, więc gut :)
No i wita nas Litwa. Od razu zaczyna się inny, unijnoeuropejski świat. Po drodzę do Nidy zboczyliśmy na leśną ścieżkę, która podjechaliśmy do najwyżej położonego punktu Mierzeji Kurońskiej, wydmy Parnidzio Kopa. Pod piaskami zostawiliśmy rowerkii kilkaset metrów i już jesteśmy na szczycie. Ładny widok na zalew, Nidę, wydmy i lasy rozleniwł nas. I ciężko było się zebrać znów do jazdy. Następny cel: Nida.
Nida - podobno najważniejsza miejscowość na mierzeji, popularny kurort, w którym królują Niemcy. Podczas pierwszych większych zakupów pozbyliśmy się dzięki wygórowanym ceną dla Niemców wszytskich litów. Przed marketem trwała ostatnia wyprzedaż bursztynów, a miejscowi próbowali nam wcisnać jakiś nocleg ;) Znajduje się tu muzeum literackiego noblisty Tomasza Manna, a także stare, drewniane, rybackie chatki, obok których przejeżdzaliśmy. Właśnie tu zaczyna się ścieżka rowerowa otwarta w tym roku ciągnąca się wzdłuż Bałtyku, aż do granicy łotewskiej. Wchodzi ona w skład EuroVelo. Co tu dużo pisać. Tylko zazdrościć możemytego, że Litwini umieją wykorzystać unijne fundusze.
Z Nidy jechaliśmy ścieżka do Kłajpedy. Po drodzę spotkalismy 3 innych sakwiarzy z Niemiec. Jeden to Wolfgang, który zachwalał Kuldigę na Łotwie tak, że wiele razy powtarzaliśmy pózniej tak jak on "sehr schon, sehr schon" :) Ścieżka wiodła wzdłuż wybrzeża Bałtyku, a następnie przez czarny, spalony las. Ciekawy widok był ;)
Niedalego Kłajpedy skręciliśmy ze śćieżki i udaliśmy się na prom, który zabrał nas do Kłajpedy.
Kłajpeda - tzw. "litewskie okno na świat", nie powala zabytkami, ale zobaczyliśmy starówkę Senamiestis z podobno słynną fontanna. Wyjeżdzjąć z Kłajpedy wyznaczyliśmy kolejny cel: znaleźć nocleg.
Dotarliśmy do Giruliai, gdzie zatrzymaliśmy się na campingu. Początkowa radość z nadchodzącej kąpieli stałą się przeszłością wraz z dowiedzieniem się od właścicielki, że nie ma ciepłej wody, bo trzeba ją nagrzać, a to dopiero jak co rano. No ale nic. Dobra była też i zimna kąpiel.